II Pielgrzymka 2020(11-12 dzień)
1️⃣1️⃣ dzień II Pielgrzymki z Lubina do Gietrzwałdu - 03.06.2020 (środa)
Ostrowąs - Nieszawa - Steklin - Trutowo 38,5 km (367,6 km)
1 grupa
Spanie na tzw. gołej ziemi nie należy do przyjemności. Budzimy się po godz. czwartej. Wschód słońca jest po drugiej stronie, za kościołem. My przy stacji różańcowej jesteśmy w cieniu, dodatkowo jest wilgotno i rosa z racji bliskości jeziora. Później dowiedzieliśmy się od brata karmelity, że nad ranem nie było więcej niż 5*C. Więc toaleta nasza trwa zaledwie kilka sekund.
Ruszamy o godz. 5:00, starając się rozgrzać zimne mięśnie naszego ciała. Nie jest to jednak proste. Ale z każdą minutą jest lepiej, słońce wznosi się coraz wyżej .
Po 9 km ciągłego marszu, jest nam już za gorąco. W Brudnowie, gdzie rok temu ks. proboszcz Cezary wraz z mieszkańcami ugościli nas iście królewskim stołem, zastawionym jadłem i owocami, ustawionym przy kościele. W tym roku nikt na nas nie czekał, bo i nikt o nas nie wiedział, że przyjdziemy w innym terminie. To właśnie jest przewaga zorganizowanej grupy pielgrzymów. Usiedliśmy przy sklepie, wydając wreszcie kilka złotych na maślankę, bułki, sok i wodę. Pewien mieszkaniec przyszedł do nas na przystanek z "małpką", dopytując o wszystko. Nie wiedział i nic nie słyszał o Matce Bożej Gietrzwałdzkiej. A gdy się zaczął pytać, po co to się tak męczyć, co to daje, jaki w tym zysk? Zapytałem go, czy kochał kiedyś kobietę. Źrenice mu się rozszerzyły, uśmiech od ucha do ucha, szczególnie że "małpka" już była opróżniona. Tak, oczywiście - odpowiedział.
- Bo widzisz, ja tak właśnie kocham Maryję❤️, całym sercem, całym sobą, że mogę się dla niej poświęcać, swój trud, ból stóp itd. A widzę w tym sens. Poprzez modlitwę i trud pielgrzymowania jestem bliżej Boga❤️. A On nie daje mi większych trudności, których nie mógłbym unieść. Chcę ponosić ten trud i oddawać się woli Ducha Świętego, który nas prowadzi - odpowiedziałem. Nie wiem czy zrozumiał, ale już nie zadawał więcej pytań.
Przekraczamy mostem autostradę A1, łączącą północ z południem Polski. Zatłoczona jest, pewnie jak zawsze, jeszcze przez kilka km słyszymy odgłos pędzących aut. Zbliżając się do przejazdu kolejowego widzimy dwa puste składy mijających się pociągów osobowych. Czyżby obawiano się tak bardzo podróży pociągami?
Wreszcie po kilku km szutrowych dróg dochodzimy do pięknie położonego, na wyższym brzegu Wisły, miasteczka o nazwie Nieszawa. Schodzimy na brzeg rzeki, skąd kursuje o pełnych godzinach prom samochodowy. Akurat jest po drugiej stronie Wisły, tej niezabudowanej. Odległość pomiędzy brzegami wynosi tutaj 380 m. Czekamy więc blisko godzinę, na ławce lub trawie regenerując siły na dalszą drogę. Po uiszczeniu opłaty 1 zł za przewóz, po kilku minutach jesteśmy po drugiej stronie Wisły. Tutaj czeka na nas 12 km marszu poprzez Puszczę, najczęściej wąską drogą asfaltową. Dobrze że w cieniu. Mamy blisko 30 km dzisiaj w nogach, a las nie kończy się, zakręt i kolejny zakręt, nie ma punktu odniesienia, żadnych wiosek, jedynie w ostatniej fazie nowa leśniczówka. Gdy wreszcie kończy się las, jesteśmy w wiosce o nazwie Osówka. Zbyszek wszedł do sklepu i wykupił wszystek kefir. Zimny i pyszny. Runda z kefirem została powtórzona w kolejnym sklepie .
Ostatnie kilometry do Trutowa przez Steklin i Niedźwiedź drogą szutrową i betonową to zapowiedź Pojezierza Dobrzyńskiego, czyli wzgórza, wcięcia terenu i prześliczne jeziora. Ja już nie mam siły, idę powoli, nawet bardzo powoli. Zbyszek idzie szybciej aby zdążyć na Mszę św. w klasztorze karmelitów w Trutowie. Wreszcie widzę wieżę kościoła św. Anny. Odmawianie różańca daje mi niespożyte siły. Przyspieszam i jestem w kościele, jeszcze przed rozpoczęciem Eucharystii. Padam na twarz, leżąc krzyżem przed Panem moim Jezusem Chrystusem. Pozwalam unieść się Aniołom, nic mnie nie boli a szybki oddech regeneruje moje całe ciało. Nagle wchodząca do świątyni kobieta, widząc leżącego w kościele śmiertelnika, zakrzyknęła z trwogą i obawą. Nic do mnie nie dociera, Zbyszek później, opowiedział mi to zdarzenie. Wreszcie dzwonek dał sygnał do rozpoczęcia Mszy świętej po której odbyło się nabożeństwo czerwcowe.❤️❤️❤️
Opat klasztoru, zgodził się nas przyjąć. Poprosił brata aby dał nam najlepszy pokój, oddał również swoją łazienkę z gorącą wodą. Na kolację zjedliśmy po 3 talerze zupy kalafiorowej, młode ziemniaczki, własną sałatkę ze szklarni i bezmięsne kotleciki. To stawia nas na nogi.
W pokoju, wreszcie po dwóch ciężkich nocach zasnęliśmy jak niemowlęta w pieluszkach. Było nam ciepło i doskwierał głód.
Jutro dzień odpoczynku, tylko 16 km do Sanktuarium w Oborach, gdzie w zeszłym roku zostałem cudownie uzdrowiony z choroby nowotworowej. Ale o tym w następnym odcinku.
Bóg zapłać za Waszą troskę i modlitwę. W ostatnim czasie przyjmujemy coraz więcej intencji poprzez sms (tel. 605447383), które codziennie omadlamy w Sanktuariach i podczas m.in. różańca.
Gdybyś chciał nas wesprzeć i powierzyć nam swoją intencję, możesz to jeszcze zrobić. We wcześniejszych wpisach jest podane konto Wspólnoty. Księgowa podaje, że suma wpłat na wczoraj wynosi 1️⃣0️⃣9️⃣0️⃣ zł. Pieniądze te przeznaczone są na organizację wszystkich pielgrzymek. A zysk Wasz może być nieoceniony. Jeśli intencja jest zgodna z wolą Jezusa, Maryja Matka Jego, wyprasza u Syna swego łaski płynące do Waszych rodzin. Prosi również o uzdrowienia i nawrócenia. Nasz trud pielgrzymi rozlewa się łaskami również na Was. Należy modlić się żarliwie i mieć wiarę w cud. A ten może po pewnym czasie się urzeczywistnić. Amen ❤️
1️⃣2️⃣ dzień II Pielgrzymki z Lubina do Gietrzwałdu - 04.06.2020 (czwartek)
Trutowo - Sikórz - Obory 16,9 km (384,5 km)
1 grupa
Wreszcie śpimy pod dachem w klasztorze karmelitów w Trutowie. Wstajemy dopiero o godz. 8:00 na śniadanie przygotowane nam przez brata zakonnego. Wszystkie parówki i kiełbasa na gorąco znikają z talerza, potem jeszcze kawa. Brat dużo pielgrzymował na rowerze, więc wspólnych tematów mieliśmy sporo. Po śniadaniu nie musimy się spieszyć. Brat poszedł na ogródek, a my jeszcze odpoczywamy. Jest dzisiaj piękna słoneczna pogoda.
Wychodzimy dopiero o godz. 12:30. Do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach mamy tylko 16,9 km. Jest bardzo ciepło. Nikt tutaj w okolicy nie zachorował na koronawirusa, a informacje o nim mają jedynie z mediów.
Zabudowa okolicznych miejscowości jest bardzo rozproszona. Wzgórza i jeziora oraz stawy i oczka wodne. Mnóstwo jest również przydrożnych kapliczek, zadbanych i odmalowanych ze świeżymi kwiatami. Spotykamy się dzisiaj z życzliwością mieszkańców borykających się czasem z różnymi problemami dnia codziennego. Niekiedy ktoś traci na wirusie, dowiadujemy się że mleko w skupie bardzo potaniało.
W Zajeziorzu przy sklepie widzimy kobietę ubraną na czarno oczekującą na nas. Obserwuje nas i patrzy na Jezusa. Zaczęła monolog, mówiąc że Bóg jest niesprawiedliwy. Że zabrał jej właśnie ukochaną 71 -letnią babcię, a wcześniej 3 miesiące temu, dziadka. Wchodząc z powrotem do sklepu, wykrzyknęła że w Boga nie wierzy. Cóż było robić? Poszliśmy dalej, była rozgoryczona, nie czas teraz na uświadamianie.
W Sikorzu odpoczywamy na przystanku. Spotykamy ludzi którzy nas pozdrawiają i pozują do zdjęć. Mijając pięknie położone jeziora dochodzimy do Obór. Najpierw wchodzimy do Sanktuarium by pokłonić się cudami słynącej piecie Matki Bożej Bolesnej. Ona zsyła nam człowieka, który jednym telefonem rezerwuje nam pokój w Domu Pielgrzyma. Zostajemy w kościele na różaniec, Mszę św i nabożeństwo czerwcowe, a potem idziemy na nocleg. Okolice Sanktuarium to bardzo klimatyczne miejsce, Droga Krzyżowa z potężnymi figurami, źródełko i wiele alejek do kontemplacji i modlitwy. Tylko że jest pusto, pielgrzymów brak. W tym roku jesteśmy pierwszymi gośćmi, zameldowanymi w Domu Pielgrzyma.
Rok temu 22 czerwca 2019 r. był tutaj w Oborach o. Manjackal - misjonarz Zgromadzenia Świętego Franciszka Salezego. Akurat wtedy, podczas 1 Pielgrzymki, wypadł nam nocleg w tym miejscu. Czułem podświadomie, że coś się tutaj ważnego wydarzy w moim życiu. Duch Święty przygotowywał mnie. Uwierzyłem w uzdrowienie mnie z choroby nowotworowej. Nie modliłem się żarliwie, kilka razy wspomniałem do Jezusa. - Nie zapomnij o mnie, jestem Twój i oddaję po raz kolejny moje zdrowie, moje cierpienie w Twoje ręce.
Pod koniec filmu który nakręciłem, gdy ręce ojca były wciąż uniesione, mój chory, pełny złośliwych guzów pęcherz moczowy zaczął płonąć ❤️. Dosłownie, Jezus swą mocą uzdrawiał mnie. Miałem świadomość tego co się dzieje. Zwróciłem się słowami do stojącej za mną kobiety, ale poczułem że wiara jej była bardzo wątła. Przyjechała tutaj z ciekawości, bez możliwości uzdrowienia. Możesz zobaczyć to na tym filmie.
Ale uwaga! Dziękowałem Jezusowi, już wtedy za uzdrowienie, pomimo tego że wciąż miałem obfity krwiomocz. Czułem że na fizyczne uzdrowienie muszę jeszcze poczekać. Ani razu nie miałem zwątpienia w uzdrowienie, zachowywałem się tak jakbym był już zdrowy. Nawet wtedy, gdy w październiku podczas kolejnej operacji TURBt, wycięto mi ponad 20 guzów a badania histopatologiczne wykazały największą złośliwość guzów. Lekarz był zaniepokojony, rodzina też. Tomografia komputerowa, USG, wlewka doksorubicyny i inne badania nie wykazywały przerzutów. Po niespełna miesiącu w listopadzie, znowu trafiam na stół operacyjny. Po raz czwarty. Gdy budzę się po wszystkim lekarz stwierdza że guzów żadnych nie ma, są tylko blizny. Badania histopatologiczne z Warszawy dają wynik: brak raka. Podobnie po piątej i szóstej operacji w czasie koronawirusa. Docent zaleciła pobranie aż 9 wycinków, we wszystkich brak komórek rakowych. W międzyczasie prawa nerka przestała pracować, ujścia do pęcherza moczowego zarosły bliznami. Jeszcze miesiąc, dwa i nerka by obumarła. Dzisiaj obie nerki pracują normalnie. Zagrożenie minęło. Wróciłem po prawie 1,5 roku do pracy.
Chwała Panu! ❤️❤️❤️
Jeśli potrafisz zawierzyć Jezusowi, On może Cię uzdrowić. Nie stawiaj warunków. Proś i czekaj. Zacznij od tego filmu, który jutro rano tutaj udostępnię. Odwagi!
A jutro w piątek planujemy po ok. 40 km dojść do pięknego miasta Brodnicy. Ma padać, ale to tylko prognozy. Opiekę nad nami będzie sprawować miła rodzinka którą poznacie jutro.
Z Panem Bogiem ❤️
Dziękujemy za kolejne Wasze intencje, wszystkie je codziennie omadlamy. Więcej wiary w Miłosierdzie Boże ❤️